
Październik okazał się wyjątkowo owocnym miesiącem, jeśli chodzi o polskie premiery. Na każdą sromotną klęskę („Emotki. Film”) wypadały po trzy majstersztyki ze zróżnicowanych półek kinematograficznego przepychu. Wybór nie był łatwy. Filmy, takie jak „Twój Vincent”, „Fantastyczna kobieta”, „Borg/McEnroe” oraz „Thor: Ragnarok” niemal znalazły się na podium. Wyprzedziły je następujące tytuły:
-
Łagodna
„Łagodna” to wyśmienity koncentrat twórczości Kafki, Gombrowicza i Dostojewskiego. Ukazana przestrzeń tworzy naturalistyczny labirynt, stale transformujący się i przeobrażający. W postać Minotaura wciela się system i biurokracja, Tezeuszem zostaje łagodna kobieta z niższych klas o niespotykanie spokojnej twarzy. Przyjdzie jej stoczyć nierówną walkę o honor, godność i sprawiedliwość i zagłębić się w dantejskie kręgi piekła na ziemi.
Kolejne lokacje – uwiecznione na długich ujęciach, charakterystycznych dla twórczości Łoźnicy – stopniowo ulegają zniekształceniu, tworząc pesymistyczną parabolę egzystencji na Białorusi i w Rosji. Niczym w „Weselu” Smarzowskiego, ukazana rzeczywistość istnieje wyłącznie w cynicznym, wyolbrzymionym odbiciu realności.
-
Blade Runner 2048
Dla Denisa Villeneuve kino fantastyczno-naukowe nie ogranicza się wyłącznie do poziomu fabuły. Twórca decyduje się przenieść futurystyczną cząstek widowiska również na płaszczyznę obrazu i pracy kamery, tworząc wizualny spektakl barwy, cienia i architektury z niedalekiej przyszłości. „Blade Runner 2049” to godny spadkobierca „Łowcy Androidów” – zgrabnie splatający wszystkie wątki z niedopowiedzianego oryginału, a do tego równie spektakularny.
W gruncie rzeczy „Blade Runner 2049“ to film o poszukiwaniu bliskości. W świecie przedstawionym nawet ludzie nie okazują żadnych emocji ani czułości, więc za co można winić tak zaprogramowanych Replikantów – chociaż paradoksalnie to właśnie oni wydają się być bardziej ludzcy w przeciwieństwie do kafkowskiej machiny systemu i biurokracji.
-
Człowiek z magicznym pudełkiem
Kolejny cyberpunkowy tytuł, goszczący na polskich ekranach w październiku.
Bodo Kox udowadnia, że nikt ze współczesnych, rodzimych twórców nie potrafi stworzyć równie znakomitej meta-baśni, rozpiętej w kilku płaszczyznach czasowych i medialnych. Nostalgia i melancholia, w połączeniu z emocjonalną ucztą relacji dwojga zakochanych, tworzą środek, paraliżujący odbiorcę w warstwie empirycznej.
„Człowiek z magicznym pudełkiem” przesiąknięty zostaje postmodernistycznym duchem. Z jednej strony reżyser kultywuje fantastyczno-naukową konwencję dzieł Piotra Szulkina, w której ukazana rzeczywistość parafrazuje aktualne konteksty społeczne i polityczne. Dystopijna wizja Warszawy A.D. 2030 zostaje dopracowana w każdym calu – Bodo Kox skupia się na detalu, rozwijając przedstawiony świat do rozmiaru kompletnej panoramy.
Prócz tego „Człowiek z magicznym pudełkiem” niesie w sobie nostalgiczne pokłady na miarę „Złotych czasów radia” Woody’ego Allena – każdą ze scen wypełniono tęsknotą za chwilą, miejscem, medium oraz atmosferą tamtych lat.
Kox cieszy się z małych rzeczy, akcentując je bardziej niż całokształt filmu – dzięki temu widz tym bardziej angażuje się w ukazaną historię oraz jej wiarygodność, angażując się w wydarzenia świata przedstawionego. Wstyd nie znać!
ZOBACZ INNE ARTYKUŁY, ZWIĄZANE Z PODSUMOWANIEM POLSKICH PREMIER:
Zobacz również
